I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

O naturalnej wielocentryczności procesu terapii Rozpoczynając pracę, bardzo bałam się, że w trakcie pracy z klientem moje własne problemy zostaną ujawnione, a czasem i rozwiązane. Na studiach uczono mnie, aby unikać przeciwprzeniesień jako czegoś szkodliwego dla terapii. Mnóstwo artykułów o tym, jak wyłączyć emocje i osąd w pracy. I poszedłem za tym, zapewniając sobie wystarczającą terapię osobistą przez ponad 2 lata u najlepszych, moim zdaniem specjalistów. Ale pech – sytuacje terapii synchronicznej z klientem zaczęły zdarzać się jeszcze częściej niż przed terapią. Co więcej, okazało się, że sesje, które były skuteczne dla mnie, były również skuteczne dla klienta. Jeśli to nie było dla mnie skuteczne, to było pomijane lub skojarzone z klientem. I wtedy zauważyłem, że nigdy nie wybierali mnie klienci, z którymi nie rezonowałem, ale klienci, którzy mnie wybrali, zawsze rezonowali ze mną. Niektórzy klienci dotrzymywali mi kroku tak bardzo, że zgłosili prośbę, która była w zasadzie identyczna z moją prośbą wewnętrzną. To proste. Nie wykluczałam (uwaga, konstelacje!) siebie jako osoby z procesu terapii. Co jest zasadniczo procesem uzdrawiania, powrotem do pełni, odrobiną autentyczności, realizacją wielowymiarowej tożsamości. Ten proces uzdrawiania nie jest czymś lokalnym, ani czymś osobistym. To jest po prostu transpersonalne, a dokładniej, zawiera wszystkie osobiste przejawy. A jeśli uda się ją wdrożyć w trakcie terapii, nieuchronnie będzie to miało wpływ zarówno na klienta, jak i terapeutę. Naturalnie, jeśli chodzi o formę manifestacji, czas wystąpienia, głębokość/poziom, na jakim zachodzą procesy u klienta i terapeuty, będą to różne procesy. Ale fakt, że OBYDWIE zostają uzdrowieni w skutecznym procesie terapeutycznym, jest faktem i jest to naturalne. A wszelkie twierdzenia w stylu „nieprofesjonalnego wykorzystania klienta do rozwiązania swoich problemów” są zupełnie bez sensu. W tym procesie nikt nikogo nie wykorzystuje. Całość to stan wielowymiarowego zdrowia, który jest w takim czy innym stopniu znany każdemu, a w procesie terapii-uzdrawiania następuje intensywna wymiana aspektów stanu integralności pomiędzy terapeutą a klientem. Oznacza to, że wszelkie zdrowe aspekty relacji, reakcje itp. obu uczestników są również dostępne dla obojga. Oznacza to, że nie ma większej głupoty ze strony terapeuty niż wykluczenie się z procesu, odmowa rezonowania z terapeutą. całość, którą posiada klient i która oczywiście wyleczy terapeutę. Nie ma większej głupoty niż arogancja polegająca na założeniu, że klient nie ma cech uczciwości. Ale nie, to wielka głupota))) Mechaniczne przestrzeganie „etyki zawodowej”, zabijanie w sobie życia i tym samym niszczenie żywego procesu terapeutycznego. Tym, co odróżnia terapeutę od klienta, nie jest dyplom, ale fakt, że żywe serce terapeuty jest stabilniejszym i obszerniejszym rezonatorem stanu integralności, który rozwija się w terapii, a dusza klienta jest wciąż rezonatorem niestabilnym, utknęli z uwagą w procesach destrukcyjnych. Korzystając z okazji, dziękuję wszystkim moim klientom za rezonans, który zawsze się zdarzał. Wszystkim współpracownikom - zdrowie dla Ciebie i Twoich klientów!