I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autora: Opublikowano w moim LiveJournal Ta strona jest publikowana bez komentarzy na LiveJournal. Ratowałam go przez prawie trzy miesiące... Czasem jęcząc z bólu , pomyślałam: a Może łatwiej jest się rozstać? To stało się niemal natychmiast po Nowym Roku. Bolały mnie zęby, nie miałem nastroju, na zewnątrz było zimno... Pokazałem wujkowi, który przyjechał z dalekiego południa, miasto, w którym nie był od prawie 40 lat... Następny dnia zdałem sobie sprawę, że nie wszystkie moje zęby bolały, a szczególnie ósemka. Ząb mądrości. A może NIEMĄDROŚĆ? Kontynuowano wycieczki po zaśnieżonych ulicach. Wieczorem było już zupełnie nie do zniesienia. Tabletki i płukanki, „życzliwe” rady i współczucie – sytuacja się nie zmieniła, ząb nadal bolał… Postanowiłam, że rano pójdę do dentysty, żeby zobaczyć się z lekarzem dyżurującym. To prawda, że ​​​​są święta Nowego Roku, nie robią prześwietleń, a chirurg nie pracuje. Czy to konieczne? Czytałam w Internecie, że lepiej leczyć lub usuwać ząb mądrości za pomocą promieni rentgenowskich. Te mądre zęby mogą być bardzo złożone. Zadzwoniłam do szpitala i zapytałam, jak mogą pomóc. Oferują przyjazd z paszportem, polisą ubezpieczeniową, 1000 rubli. i gwarantuje usunięcie. - „A co z leczeniem?” - „Nie traktują nas!” Nie chcę wyjeżdżać. A co jeśli uda się jeszcze uratować? Rano poszłam do dentysty, stamtąd do prywatnej kliniki, gdzie zrobiłam prześwietlenie, a potem z powrotem do lekarza. - „Doktorze, naprawdę chcę go uratować”. - „Pomogę ci”. Wracając do domu, pomyślałem, jaki jest sens tego „życiowego” doświadczenia? Przejściowe wypełnienie, ból przy gryzieniu... I znowu będziesz musiał chodzić do lekarza, i znowu... Tylko po to, żeby uratować małą, zdezelowaną ósemkę? Tak, nadal można ją uratować. Potwierdziła to profesjonalna diagnostyka. Są sytuacje, w których nie ma już nic do uratowania. Albo to nie ma sensu. Następnie rozstańcie się. Ale i w tym przypadku za opinię biegłego uważa się opinię specjalisty. Nie sąsiadka, dziewczyna, przyjaciel, ale specjalista. Jak często ludzie próbują ratować niemal zniszczone małżeństwo? Czy zawsze zwracają się o pomoc do profesjonalistów? Ząb leczy lekarz, diagnostykę przeprowadza się za pomocą zdjęć rentgenowskich. Jak ratują rodzinę? Czy płaczą w kamizelkę każdego, kogo spotykają? Ach, to wszechobecne „Jak cię rozumiem”! Czy uśmierzają ból tabletkami i alkoholem? Po prostu nie pomagają. Boli, boli, nie odpuszcza. Więc? Usuwać? Załamać się? Zapłaciłem składkę państwową, wziąłem paszport, akt małżeństwa i bez zastanowienia przeciąłem sobie życie skalpelem... Niech wyjmą ten ból, rana się zagoi... Ale ząb był żywy... Ja po prostu zachorowałem... Ale... "U Nie jesteśmy leczeni!" Sąd nie jest konsultacją psychologiczną. Rozwodzisz się czy co? A jeśli „lub co” – do kogo mam się zwrócić, gdy boli mnie ząb, osoba zwraca się o pomoc do lekarza? Albo się nie odwraca, czeka, aż ząb się zepsuje... Jeśli ten ząb nie jest mu bliski, jeśli go nie potrzebuje... Gdy boli Cię dusza, do kogo zwracasz się o pomoc? A może czekasz, aż umrze? Czy nie jest ci droga? Niepotrzebne? Kiedy w Twojej pozornie najszczęśliwszej rodzinie, najsilniejszym małżeństwie pojawiają się pęknięcia, do kogo się zwracasz, aby je uratować? A może czekasz, aż się rozpadnie? Czy nie jest ci drogi? Nie są potrzebne?