I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

Od autora: Artykuł powstał we współpracy z Evgeniyem Naydenovem i opublikowany na osobistej stronie autora: Esej o naszym grzesznym życiu, które w istocie jest bezgrzeszne ... „Mit nie jest fikcją ani fikcją, nie jest fantastycznym wynalazkiem. Na początek należy odrzucić to błędne przekonanie o prawie wszystkich „naukowych” metodach badania mitologii... Musimy najpierw przyjąć punkt widzenia samej mitologii, stać się samym podmiotem mitycznym. Musimy sobie wyobrazić, że świat, w którym żyjemy i wszystkie rzeczy istnieją, jest światem mitycznym, że w ogóle na świecie istnieją tylko mity. Takie stanowisko odsłoni istotę mitu jako mitu. I dopiero wtedy można angażować się w różnorodne zadania, np. „obalać” mit, nienawidzić go lub kochać, walczyć z nim lub propagować. Nie wiedząc, czym jest mit, jak można z nim walczyć lub obalać go, jak można go kochać lub nienawidzić?” Aleksiej Fedorowicz Losev „Dialektyka mitu” Pięć lat temu wierzyliśmy, że historia ludzkiej cywilizacji rozpoczęła się od trzech do czterech tysięcy lat temu . A wcześniej były dzikie plemiona itp. A dla nas granice ludzi poważnie myślących i znających siebie ograniczały się do czasów Sokratesa i Buddy, no, może trochę wcześniej... Ale nagle nasze postrzeganie granic rozszerzyło się niesamowicie i zdaliśmy sobie sprawę, że wszystko powstało nieporównanie wcześniej i że dokładnie te dwa, trzy tysiące lat, na których się skupialiśmy, były erą upadku, a nie rozwoju. A tyle wcześniej były epoki, kiedy ludzie żyli dużo bardziej rozwinięci, świadomi i szczęśliwi, co też jest ważne.[1]Od kilku lat komunikujemy się z różnymi archetypami i bogami, a kilka miesięcy temu zaczęła pojawiać się ta informacja. nagrany. Brzmi pompatycznie i wyzywająco! Jakie to uczucie komunikować się z archetypami i bogami? – Wyjaśnijmy... My (autorzy tych wersów) wierzymy, że społeczeństwo (od ponad tysiąca lat, a w niektórych miejscach znacznie wcześniej) ludzie zostali odcięci od wielu archetypów (do których zaliczają się bogowie, esencje, duchy) ludzi, którzy żyli dawno temu). A ponowne zjednoczenie z archetypami prowadzi po prostu do integralności. Łącząc się z archetypem, osoba aktywuje swoje własne (właściwie uniwersalne) cechy zasobów. A w czasach starożytnych ludzie żyli w bezpośrednim kontakcie z archetypami i bogami. Ta szansa jest obecnie postrzegana jako swego rodzaju szczególny siddha. Ale w rzeczywistości jest to normą. Dla osoby przebudzonej w Duchu. W istocie o tym jest cały nasz esej... W naszych czasach będziemy musieli wymyślić quasi-naukowe wyjaśnienia tego naturalnego zjawiska. A zatem: spróbujmy wyjaśnić naszą „niezwykłą zdolność” za pomocą aparatu pojęciowego filozofii nowożytnej, a przede wszystkim filozofii języka – semiotyki. Jak Borges powiedział ustami Paracelsusa w opowiadaniu „Róża Paracelsusa”: „W życiu niczego nie używałem. Teraz potrzebuję tylko tego, czego użył Wszechmogący, który stworzył niebo i ziemię, i niewidzialny Raj. Mam na myśli Słowo”. Wybitny filozof XX wieku Ludwig Wittgenstein rzucił wspaniałe zdanie: „Granice mojego języka są granicami mojego świata”. Filozofia współczesna, a zwłaszcza semiotyka, traktuje świat, człowieka i wszelkie zjawiska jako tekst. Wszystko jest tekstem. Całe nasze postrzeganie jest zbudowane jako pewien zbiór obrazów, dźwięków i wrażeń. Ten zbiór jest także rodzajem tekstu. Zarówno świadomość, jak i nieświadomość są zbudowane w taki sam sposób jak język – to także jedna z podstawowych tez filozofii współczesnej, której autorem jest twórca strukturalizmu, Jacques Lacan krótka wycieczka do historii średniowiecza. Faktem jest, że na uniwersytetach europejskich aż do XII wieku arytmetykę studiowano przez cztery lata. Pierwszy rok to dodawanie, drugi to odejmowanie, trzeci to mnożenie, a czwarty to dzielenie. Pytanie brzmi, czy byli debilami? Teraz wszystko to przechodzi przez pierwszą klasę szkoły w ciągu kilku miesięcy, a oni spędzili cztery lata na błąkaniu się. A wszystko w języku biznesowym: wtedy w obliczeniach używano cyfr rzymskich i operowanie nimi jest niezwykle trudne. Ale potemW XII wieku wprowadzono cyfry arabskie i zaczęto badać te same działania w ciągu jednego do dwóch miesięcy. Oznacza to, że pojawił się bardziej zwarty język, pozwalający na znaczne uproszczenie skomplikowanych działań. Powiedzmy, że udało nam się znaleźć (właściwie, pamiętamy) wyjście na nowy poziom języka, gdzie w bardzo skompresowanej formie. każde słowo zawiera ogromny zestaw znaczeń, doświadczeń i wrażeń, modlonych przez miliony ludzi i staje się archetypami świadomości zbiorowej i nieświadomości. A kiedy wymawiamy (w pewien sposób, będąc w pewnym stanie) te słowa, następuje rozwój wszystkich tych znaczeń i wrażeń, dostępnych doświadczeniu. Archetyp rozwija się w nas jako całość uniwersalnego ludzkiego doświadczenia. Doświadczenie to można za pomocą specjalnej procedury przenieść na „operatora”, a następnie przeprowadzić z nim rozmowę, podczas której on odpowiada w imieniu archetypu. Konieczne jest jedynie, aby „operator” był wystarczająco wrażliwy. Cóż, to wszystko są wyjaśnienia quasi-naukowe. Ale w istocie obudziła się bezpośrednia i natychmiastowa wizja... Jest właśnie przebudzona, a nie rozwinięta. Początkowo jest ona obecna w każdym z nas. On po prostu śpi. W ten sposób my (autorzy eseju) komunikujemy się z archetypami i bogami... A ostatnio dość blisko i intensywnie komunikujemy się z Duchem Rosyjskim. Duch rosyjski nie jest narodowością. Jest to archetyp niosący cechy, które w naszych czasach zaczęły zanikać: jest to połączenie z Przodkowymi i naturalnymi korzeniami, aktywacja, doświadczenie i przekazywanie najlepszych cech przodków, bezinteresowna miłość, heroiczna moc Ducha, otwartość i zaufanie na świecie dar wiedzy (wiedza o sobie), połączenie z uzdrawiającymi siłami natury i wiele więcej... Rosyjskiego ducha można nazwać sercem w porównaniu z ludzkim ciałem. Jeśli weźmiemy Duchy na tej planecie – japońskie, niemieckie itp. – każdy z nich ma swój własny cel i chociaż mają tę samą naturę, sercem jest Duch Rosyjski. Kocha przestrzeń, szerokość, wolność, aby była duchowa, aby dusza się rozwijała. Aby było pięknie, dobrze i swobodnie. I jeszcze jedno - żeby nie tracić czasu na drobiazgi... Może się to objawiać na różne sposoby. Bliskie mu są wszelkiego rodzaju wynalazki. Gry, wakacje. Lot duszy i myśli. Idee tego, co przełamuje ograniczenia świadomości. Nawet nie po to, żeby go używać cały czas, ale żeby przełamać ograniczenia, zadziwić, zaskoczyć. Zasięg - tak, aby przenikał do głębi. Współcześnie te cechy ujawniają się u ludzi słabszych. Ale były czasy starożytne, kiedy duch rosyjski objawiał się w ludziach z pełną mocą. Jednocześnie mówienie o wszystkich tak zwanych osiągnięciach cywilizacji jest wręcz śmieszne. Ci ludzie – nasi przodkowie – potrafili tworzyć dzięki mocy myśli. Materializuj przedmioty, na przykład. Tylko oni prawie nie korzystali z tej możliwości, z tym wyjątkiem, że czasami tworzyli dla siebie narzędzia pomocnicze. Ale najważniejsze jest to, że opanowali swoje myśli. Po co im telefony komórkowe? I ci ludzie szanowali plan Stwórcy, dlatego jeśli nie było to absolutnie konieczne, niczego nie zmieniali, ale żyli wśród natury, w naturalnych warunkach. Byli mądrzy... Można sprzeciwić się - w końcu z tamtych epok nie pozostało tak ważnego kamienia milowego jak pisanie... Ale po co im pisanie? Ludzie rodzili się wówczas połączeni z jednym polem energetyczno-informacyjnym, jak to nazywamy dzisiaj. W procesie dorastania i wychowywania dziecka rodzice musieli zainicjować świadomość tego połączenia i nauczyć, jak z niego korzystać. I każdy mógł dowiedzieć się wszystkiego, czego potrzebował. A pisanie jest metodą bardzo prymitywną w porównaniu z kontaktem bezpośrednim. Istniał ziemski raj! Co robili ludzie? - Wychwalali siebie nawzajem i bogów. Kochałem życie. Rozumieli strukturę świata. Myśl. Czy sądzisz, że ziemska Noosfera, w której żyjemy, powstała w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat? Jest to przecież zbierane kropla po kropli świadomością starożytnych ludzi, którzy poznali budowę świata. I można sobie wyobrazić, jak wyglądałaby Noosfera, gdyby zaczęła powstawać zaledwie dwa lub trzy tysiące lat temu – brzydki film religijno-naukowy, który na niczym nie opiera się! Co zrobili pierwsi ludzie? Rozumieli cel każdej rzeczy i każdego zjawiska. A rozumieć oznaczaoddychać znaczeniem. Znajdź wiele związków między rzeczami i zjawiskami. Bóg to wszystko stworzył i dał człowiekowi zadanie nazwania i zrozumienia wszystkiego. To ogromna praca. Ludzie robili to od dziesiątek i setek tysięcy lat, a także stworzyli rezerwy wiedzy, bo wiedzieli, że nadejdą „ciemne czasy”. Stworzono rezerwy znaczeń. To jak siła życiowa. Współcześnie ludzie nie tworzą niczego, z nielicznymi wyjątkami, żadnych znaczeń, jedynie konsumują i plądrują to, co wówczas powstało. A w starożytności ludzie świecili. Widzieli świat, widzieli subtelne struktury. I przewidywali przyszłość. I przygotowywali się do tego najlepiej, jak potrafili. W tamtych czasach wszystko emanowało uczuciem, światłem i miłością. A ludzie starali się gromadzić znaczenia, przygotowywać je tak, aby wystarczyło im na przetrwanie trudnych czasów. Kiedyś cała Ziemia tak wyglądała. Gdy dziesięć tysięcy lat temu zaczął się „ciemny czas”, ludzie zaczęli ze sobą walczyć. Zwariowaliśmy. Niektórzy ludzie. Ich poziom świadomości spadł i pojawiła się w nich bestia. Zaczęli polować, zabijać zwierzęta... Ale zachowali częściową wizję subtelnego świata. I zaczęli ze sobą walczyć na subtelnych płaszczyznach. W końcu każdy człowiek w tamtych czasach był magiem. Ale na Rusi tak się nie stało. Ale to było w pobliżu. I Mędrcy widzieli, że to nieuchronnie przedostanie się przez Ruś przez oszustwo... Tak powstały okoliczności (nawet w naszej epoce te okoliczności stały się dominujące), gdy ludzie zaczęli wycinać ze swojego życia, z całego jego biegu, coraz większe kawałki Życie. Zaczęli zabijać Życie samo w sobie. I tak się złożyło, że w pewnym momencie (w ogóle na Ziemi bardzo dawno temu, na Rusi znacznie później, już w nowej epoce) ludzie przestali w sposób naturalny przechodzić przez ból. Ból jest przejściem w nową przestrzeń percepcji. Jednak, jak każde silne uczucie, po jego doświadczeniu człowiek staje się inny (umiera w stary sposób i rodzi się w nowej jakości). Idealnie jest to tunel przelotowy. Ale ten tunel zaczął się brudzić i w pewnym momencie stał się głuchy. Ból stał się problemem. Ból (oznaczający zarówno ból fizyczny, jak i psychiczny) przestał prowadzić do nowych przestrzeni percepcji, a człowiek zaczął utknąć w bólu. Jest to bardzo nieprzyjemne, dlatego wkrótce rozwinęły się ochronne mechanizmy wyparcia. Pod wpływem działania tych mechanizmów osoba odczuwająca ból zaczęła wypierać duszę z ciała (kiedy ciało było chore), a ducha z duszy (kiedy dusza). był chory). Jeśli wcześniej duch i dusza były w ciele - na wskroś, teraz bardzo rzadko spotyka się osobę, która żyje całkowicie w ciele. I w duszy. A dla większości obecność duszy i ducha w ciele jest tylko nominalna. Tak, tacy ludzie oczywiście mogą odczuwać ból, ale jest to po pierwsze ból zastępczy, który nie pozwala obudzić się ciału, a po drugie ból ślepej uliczki, od którego osoba ponownie biegnie w stronę znieczulenia (leki , stany transu, wyjścia z ciał - spontaniczne i intencjonalne i wiele więcej). A choroba pojawia się, gdy człowiek przestaje pozwalać bólowi przeminąć, zamyka go i ucieka od niego. Cóż, kiedy rozpada się ciało i dusza, choć mechanizmy obronne działają, ból zostaje przeoczony i nie jest to już ból, ale sygnał załamania. Jeśli spojrzymy na to pod tym kątem, wówczas stoimy przed zadaniem powrotu do ciała i duszy. Wróć i przywróć większą część pierwotnej funkcji – tunelu – do nowej jakości. W dzieciństwie jeszcze trochę tę cechę zachowujemy, jednak im głębiej wchodzimy w świat społeczny, tym szybciej zamykamy się na ból i zaczynamy go tłumić. A wraz z bólem dusza i duch zostają przemieszczone. Jeśli ktoś jest całkowicie w ciele, jest niezniszczalny. Nic nie da się z tym zrobić. Taka osoba jest nieskazitelna. Nawet ręka napastnika w sensie dosłownym nie podniesie się przeciwko takiej osobie, a jeśli to zrobi, to tylko ze szkodą dla samego napastnika. Swoją drogą, człowiekiem, który żył całkowicie ciałem – duszą i duchem – był Jezus. Nikt nie mógłby go skrzywdzić. Głosił spokojnie i swobodnie i choć było mnóstwo niezadowolonych i tych, którzy chcieli go zniszczyć, nikt nie był w stanie go powstrzymać aż do wybranego przez siebie czasu. A kiedy nadszedł czas, potrzebny był także człowiek uczciwy, który poprowadziłby żołnierzyJezus – sami nie mogli tam dotrzeć – nie wpuścił ducha. Jezus musiał negocjować z Judaszem (później oczernianym jako zdrajca, chociaż był najprawdziwszym ze wszystkich uczniów), aby Judasz dosłownie wydał Mu żołnierzy. Otworzyć pierścień władzy... To nie była zdrada, ale porozumienie pomiędzy bardzo bliskimi sobie ludźmi. To prawda, że ​​później, po ukrzyżowaniu, dusza Judasza popadła w konflikt ze swą misją i on nie mógł tego znieść. Zatem lud na Rusi także był niezniszczalny. Ludzie żyli w bliskim kontakcie i świadomości ciała, duszy i ducha. I żyli swobodnie. Wola była wolna. Bez państwa, bez hierarchii, po prostu żyli w radości, zabawie, szczęściu, miłości. Ponieważ byli integralni, ci sami ludzie, w których zaczęła dominować bestia z powodu zniekształcenia odczuwania bólu, w dużym stopniu zepsuli Noosferę. Tak, że wiele osób straciło nawet kontakt z ogólnym przepływem i przestało widzieć subtelny świat. I wielu nawet dobrowolnie porzuciło to od komunikacji z bogami. Powstało coś w rodzaju choroby bioenergetycznej. Połączenie z ogólnym przepływem i wizją stało się bolesne. Mieli jednak nadzieję, że wszystko samo się wyzdrowieje. Nawet Mędrcy zebrali się i postanowili na jakiś czas zamknąć połączenie, aby ta „infekcja” wygasła, gdy ludzie nie będą korzystać z kanału. Ludzie zostali oddzieleni od bogów, a po kilku pokoleniach łańcuch przekazywania wiedzy został znacząco przerwany. Nie do końca, ale dla wielu osób. Na Rusi i w kilku innych miejscach utrzymywała się łączność z bogami, ale i tam pojawiały się wady... A przed chrześcijaństwem na Rusi wszystko było jeszcze zachowane. Zmniejszało się, ale nadal pozostało dużo. Wola pozostała. Ale chrześcijaństwo wszystko zrujnowało. Ale przez całe dziesięć wieków chrześcijaństwo nie mogło zdobyć Rusi. Kiedy zbliżało się chrześcijaństwo, ludzie na Rusi postanowili zasnąć, czyli uśpić tę część siebie, która postrzega subtelny świat. I dzięki temu zachowaj ducha, nie wdawaj się w walkę, która już pożerała cały otaczający Cię świat. To jak bycie zamrożonym (na pewnym poziomie). Aby utrzymać ducha przy życiu. Przecież osoba, która podejmuje walkę na subtelnym poziomie, traci ducha, załamuje się, zamienia się w bestię, a ten, kto zasypia, ma szansę obudzić się bezpiecznie nawet po kilku wcieleniach, ponieważ działa siła intencji poza czasem. Podjęto decyzję, ludzie ją poparli i zaczęli zasypiać. Z wyglądu wydawali się być nieszkodliwymi ludźmi, chrześcijanie ich palili, ale nie bali się śmierci. Ale o tym później... I ci, którzy chcieli rządzić światem (potomkowie ludzi, którzy bardzo dawno temu się rozstali, przyznając się do myśli: „Jestem lepszy” lub „Jestem pozbawiony”) – dla tych ludzie rządzący światem poprzez dominację religii, ideologii, siły militarnej – ludzie żyjący wolną wolą – byli jak cierń w boku. Ale nie można było z nimi nic zrobić - byli niezniszczalni. Dopiero w X wieku chrześcijaństwo dotarło na Ruś. Przez wiele stuleci grunt był przygotowany na oszustwo, gdyż tylko dzięki przebiegłemu oszustwu można było dosięgnąć tych, przeciwko którym siła oręża i władza była bezsilna. Na Rusi nie było nawet wojska jako takiego. Oddziały i książęta pojawiły się później, to osobny temat. Były świątynie: jakieś święte miejsca, w których ludzie gromadzili się, aby być razem w miłości i radości. Odprawiano tam także rytuały, o których prawie nic nie wiemy. I tam, w świątyniach, służyli najemnicy. Najemnicy z reguły byli przybyszami, reszta miała własne gospodarstwo domowe, rodzinę, więc w świątyni pracowali najemnicy. I tak np. do świątyni przychodzi wędrowiec... I wędrowcy zostali przyjęci, a drzwi były zawsze otwarte... I tak, powiedzmy, wśród wędrowców byli ludzie wyjątkowi - teraz nazwano by ich agentami wywiadu - którzy przez kilka wieków przygotowywali prowokację. I tak wśród ludzi pracujących w świątyni tacy „wędrowcy” szukali słabych - tych z rozwiniętą zazdrością, tych z próżnością. A po znalezieniu takiej osoby potraktowali go: „Rozumiesz, nie jesteś zwykłą osobą, ale wyjątkową”. Jeśli zgadzał się z takimi argumentami, przekonywano go do przejęcia większej ilości ziemi, posiadłości i tym podobnych. Cóż, nikt w moim otoczeniu nie miał nic przeciwko. Miejsca było wystarczająco dużo dla wszystkich itylko o szczęśliwe życie. Wtedy ci ludzie zostali zainspirowani przez „wędrowców”, aby ktoś im służył… Ludzie początkowo się z tego śmiali. Dla zabawy grali razem. Tak pojawili się książęta, którzy początkowo nie mieli na nic wpływu. Ale mijały lata i stulecia i pewnego dnia w jednej lub kilku świątyniach doszło do prowokacji: albo kogoś zabili, albo go ograbili – krótko mówiąc, coś bezprecedensowego. I przekonano książąt, że powinni udać się do starszych i poprosić ich o utworzenie oddziału. I na to nie było żadnego oporu [2]. Dlaczego zdecydowano się „zasnąć” i nie stawiać oporu? – Możemy się tylko domyślać, nie znamy pełnej głębi Planu Stwórcy. Po pierwsze, nie wszyscy ludzie byli jak bogowie. A po drugie, to, co się działo, było sprawdzeniem. W sprzyjających warunkach, gdy nic nie przeszkadza, łatwo jest być dobrym, życzliwym, kochającym. A gdy warunki są niesprzyjające, jest to znacznie trudniejsze. Stwórca testuje ludzi, testuje ludzkość. I twardnieje. Dlaczego Stwórca tego potrzebuje? Jaki jest Jego plan dla ludzi? - Cóż, wyobraź sobie - wtedy jesteś jednym doskonałym twórcą, a potem są miliony. I każdy może tworzyć światy i podziwiać swoje dzieła w powszechnym zaufaniu. Ale to jest trudna droga. Ludzie są dziećmi i wnukami Boga, ale jest równowaga i sprzeciw. Są też siły, które przeszkadzają z zewnątrz. Inni bogowie, obce istoty i wielu innych. Dlatego musi nastąpić wielki proces hartowania, gdy ciała często umierają, przechodząc męki fizyczne i psychiczne... A kiedy ostatni przekroczy próg tej próby, wszyscy ludzie staną się całością na zawsze, na wieki wieków. Wtedy cały Wszechświat zabłyśnie. Zatrzymaliśmy się więc na tym, że nić widzenia i odczuwania siebie, swojego życia w subtelnych światach i przestrzeniach została zerwana. Chociaż samo życie trwało. „Sen” w tym przypadku oznacza wyłączenie świadomości ze światów subtelnych. Następne pokolenia zapomniały co i jak, a potem pojawili się książęta ze swoimi oddziałami i rozpoczął się proces podziału ziem. A do tego czasu ludzie byli już słabi, bo większość już spała, w letargu. Otóż, żeby wreszcie uchwycić przestrzeń wolnej woli, trzeba było wprowadzić tam swoją wiarę. A ludzie, którzy byli w stanie duchowego snu i nie byli już bez winy, mogli dać się zwieść. Od czasów starożytnych przebiegli ludzie znali mechanizm, który w dzisiejszych czasach w programowaniu neurolingwistycznym nazywa się „przywiązaniem i przywództwem”. Kiedy wielokrotnie zgadzasz się z jakąś osobą i stopniowo przekazujesz mu swoją myśl, ale robisz to w taki sposób, aby ona tego nie zauważyła lub przeszła poza świadomość. O wierze - działa taki mechanizm - do Słowian przychodzą „dobrzy ludzie” i mówią: u was wszystko jest cudowne, a wasi bogowie są cudowni, ale jest tylko prawdziwy bóg, najważniejszy i żeby go zobaczyć , trzeba wyrzec się wszystkiego - domu, rodziny, od siebie, a zwłaszcza od swojej wolności... Wtedy może zstąpi do ciebie główny bóg... A mentalność słowiańska (używamy tego współczesnego słowa) to największa wolność- kochająca mentalność na Ziemi, gdyż Duch Rosyjski jest sercem i jego pieśnią – wolnością woli. Dlatego wolność, badania, poszukiwania, nowe rzeczy są zawsze interesujące dla Słowian, a fakt, że i tak dobrze im się żyło, wcale nie ograniczał ich zapędów badawczych. Ciekawe, jaki był to główny bóg. Ryzykowni ludzie. Między innymi desperackie i ryzykowne. To tu złapano wiele osób. „Przyjdź do naszego kościoła, a my nauczymy Cię, jak żyć”. No cóż – przy coraz większym osłabieniu i zasypianiu ludzi można było robić, co się chciało. Narzucić ideę grzechu, cierpienia... A więc o bólu. Kiedy ludzie żyli swobodnie i w miłości, ludzie w naturalny sposób przeżywali ból. To był ten sam tunel. A kiedy „okaże się”, że początkowo jesteś grzeszny i aby zobaczyć Boga, musisz się zabić i przyznać, że jesteś niczym, musisz cierpieć i cierpieć. Więc ból został zamknięty. Pojawił się mechanizm, który pozwolił, aby ból był obowiązkowy. Zarówno dusza, jak i duch zaczęły być wypierane z ciała. Jeśli początkowo ból był bramą do nowej integracji, to gdy ból stał się ślepą uliczką, pojawiło się cierpienie. A cierpienie zostało przepisane nowemuideologia. Ból odpoczywa i siedzi. Osoba szuka sposobów na stłumienie bólu. Ból siebie. Wytrąca się świadomość z ciała i pojawia się złudzenie, że ból ustąpił, i rzeczywiście pojawia się rodzaj tępego znieczulenia... Wypracowanie tych mechanizmów zajęło wieki, a ludzkości w ogóle – tysiąclecia. Tak rozpoczął się pierwszy etap zniewolenia. No cóż, to kwestia technologii. Ci, którzy się nie zgodzili, a było ich miliony, zostali zniszczeni. W okresie na krótko przed tzw. „chrztem Rusi” chrześcijanie przyszli swobodnie i wymordowali większość ludności, a resztę rzucili na kolana. Historia nigdy wcześniej nie widziała takich okrucieństw. Cała Ruś była pokryta krwią. Ludzi rozrywano na kawałki, palono, cięto, topiono, grzebano żywcem... Miliony ludzi. Inkwizycji w Europie nie można porównywać. Zniszczyli wszystko – zarówno ludzi, jak i wszystko, co zachowało pamięć o ich sposobie życia. Dlatego tak trudno jest obecnie znaleźć dowody na istnienie starożytnej rosyjskiej kultury i mitologii, a to, co jest dostępne, jest w stu procentach sfałszowane. Ci, którzy byli za to odpowiedzialni, rozumieli, że wszelkie przypomnienia o wolnej woli należy wyrwać z ludzkiej pamięci. Wiele dzieci zostało porzuconych i reedukowanych w ramach chrześcijaństwa. Ci, którzy przyjęli nową wiarę, także pozostali przy życiu, bo chcieli przeżyć. Potem pojawili się wszelkiego rodzaju książęta. Ustalono nowy sposób życia. I po jednym lub dwóch pokoleniach Kościołowi udało się zrealizować od dawna pielęgnowany plan zniewolenia Rusi. Oni jednak nie wiedzieli, że niszczyli i zniewalali tych, którzy już zasnęli i byli w zawieszeniu w ożywieniu. W innych miejscach zniszczono aż do dziewięciu dziesiątych populacji. I gdzieś - wszystko zostało doszczętnie spalone. To najciemniejsze miejsce w historii. A sama historia została już napisana na nowo w sposób korzystny dla Kościoła. Tak jakby Ruś z radością przyjęła chrześcijaństwo. Potworne oszustwo. Dla Kościoła, którym w rzeczywistości rządzili potomkowie tych ludzi, którzy jako pierwsi rozdzielili się dziesięć tysięcy lat temu, wolna wola Rusi była przerażająca. Myśleli, że jeśli Ruś zniszczą, to tak się stanie władzę nad światem. Dlaczego zdecydowali się przejąć władzę nad światem? - Tak, z własnej niedoli. Nie rozumieli, że to nic nie da... I ostatecznie nigdy tego nie zdobyli. Wciąż wisi nad nimi strach, że ktoś ich odnajdzie i zdemaskuje. Wydaje się, że mają prawie wszystko, wszystko kontrolują, wszystko wiedzą, ale nie mogą uciec przed świadomością, że zaczęli od własnej nędzy. I żyje w nich strach, że pewnego dnia ktoś przyjdzie i tknie ich palcem: „biedni jesteście!” I oni się tego boją. Dlaczego nie lubią sprzeciwu... Choć ich przebiegłość zadziałała, zdobyli władzę... Ale mimo to pozostało kilka osób, które nie zasnęły i ukryły się. Być przeciwwagą. I nikt nie mógł nic z nimi zrobić. Nawet się nie ukrywali. Wiedzieli o nich i próbowali im zaszkodzić, ale było to niemożliwe. Dlatego ten światowy „rząd” zawsze żył i nadal żyje w strachu. Nieszczęśliwi, nędzni ludzie! I zaczęła się dalsza degradacja... Dalsza historia jest mniej lub bardziej znana, chociaż była pisana kilka razy na nowo. Ale najciekawsze jest to, że niezależnie od tego, jak wymazujesz pamięć lub przepisujesz historię na papierze, jest ona przechowywana w czystej postaci w polu informacyjnym i niczego nie można tam wymazać. A tajemnica pewnego dnia wyjdzie na jaw. Można tam spróbować zablokować dostęp, zniekształcić go. Ale jeśli ktoś ma intencję i wizję, pójdzie tam i wszystko zobaczy, i wszystko zostanie mu objawione. Zatem ci, którzy pozostali przy życiu, zaczęli żyć w bólu i świadomości swojego grzechu pierworodnego. To jest dla nas ważne zrozumieć mechanizm - jak cierpienie rodzi się z bólu, aby można było ten mechanizm odwrócić. A mechanizm zaczął się, gdy na wolną wolę zarzucono pętlę: „nie możesz”, „musisz”, „bądź cierpliwy”, „winny”. Mechanizm ten działa teraz z powodzeniem w przypadku każdego dziecka z osobna. Chociaż teraz ludzie rodzą się gotowi na te pieprzenia „dorosłego” świata. Aby ograniczyć wolność. W ten sposób z szczęśliwych, boskich ludzi zmieniliśmy się w cierpiące stworzenia. Od dzieci i wnuków Boga po niewolników Boga. Dalej: powiedzieć, że małe dziecko jest istotą irracjonalną oznaczazabić dziecko, zabić jego pierwotne połączenie z całym światem, zabić jego integralność. Dziecko z reguły jest znacznie bardziej holistyczne i inteligentne niż dorośli, tylko ma mniej możliwości działań fizycznych. I każdy z nas w dzieciństwie świadomie zgadzał się z tym samym, z czym godzili się ludzie, którzy przyjęli nową wiarę, aby pozostać przy życiu. Wybraliśmy te zasady. Zgodziliśmy się na przejebanie. A teraz naszym zadaniem jest ponowne przemyślenie, ponowne zaakceptowanie, powrót do duszy i ciała i wreszcie rozpoczęcie życia w miłości i szczęściu. Szczyt oddzielenia od rosyjskiego ducha nastąpił pod koniec XX wieku. Teraz tu i tam niektórzy ludzie zaczynają się budzić. Kilku obudziło się już wcześniej, ale teraz, w ciągu kilku lat, proces ten stanie się dość powszechny. Według naszych prognoz rozpocznie się to w sprzyjającym przypadku za pięć do dziesięciu lat. Cóż, obudzimy się, czasem przez powrót bólu i przepuszczenie go, do nowej integracji, do integralności, do pełnego kontaktu ze światem na obraz i podobieństwo Boże. Choć nie wszystko jest takie proste! Wydaje się, że przebudzenie następuje na masową skalę. Ale możesz też obudzić się przed określoną datą. Tylko co zrobisz, przebudzony? Jeśli nie znajdziesz zajęcia, będziesz cierpieć, a jeśli znajdziesz coś do zrobienia, będzie to walka z czymś. Ty, jako przebudzony, nie będziesz w stanie oprzeć się bitwie z jakąś ciemnością. A wynik tej walki jest nieprzewidywalny. Można sprzeciwić się – przecież święci ludzie niekoniecznie z czymś walczą… Odpowiedzmy: człowiek przebudzony i święty to różne zjawiska. Przebudzić się to przypomnieć sobie siebie w duchu rosyjskim. Możesz się obudzić, ale nie masz niezbędnej mądrości. Możesz też wszystko zepsuć. Ale nie możesz tego schrzanić, jeśli masz trochę wiedzy i doświadczenia. Obudzi się ktoś inny – i zróbmy rewolucję… Ale to nie jest konieczne. Wszystko się ułoży. Ale w tym celu należy przygotować przestrzeń, w której ludzie się obudzą. I jest przygotowywany przez siły tych, którzy już przebudzili się w Duchu i którzy mają mądrość, aby nie „walczyć ze złem”, ale po prostu wykonywać swoją pracę. Kolejne interesujące pytanie: czy duch człowieka jest tylko nieśmiertelny, czy też jest jego dusza także? Duch i tak jest nieśmiertelny. Ale dusza może stać się nieśmiertelna tylko potencjalnie. Nie dla każdego. Zachować duszę oznacza zachować pamięć i „ciała” – astralne, mentalne, przyczynowe – które były w ostatnim wcieleniu. Taka osoba udaje się do subtelnych światów, w pełni pamiętając o sobie i będąc świadomym. I nie musisz ratować swojej duszy, jeśli nie jest to konieczne. Bardzo trudno jest odejść z duszą. Należy go oczyścić, aby był lekki i nie oddzielił się od ducha. To także wybór ludzi. Kto chce całkowicie się zmienić, odchodzi duchem. To rodzaj oczyszczenia. Ten, kto chce zachować świadomość, odchodzi wraz ze swoją duszą. Dokładniej, tak to wyglądało w starożytności. Teraz prawie nikt nie odchodzi z duszą. To jest trudne. Ale w czasach starożytnych, kiedy Ziemia była rajem, większość ludzi odeszła ze swoimi duszami. Miło jest zachować pamięć o szczęściu. Wyobraź sobie, że ludzie żyli w taki sposób, że byli szczęśliwi od samego początku do końca! Rodzili się, żyli i umierali w szczęściu. I pamiętali o swojej rodzinie, bliskich i zwiększali szczęście z życia na życie. Gdyby wtedy tego nie zrobili, obecnie na Ziemi nie byłoby w ogóle rezerw. Nic by się nie stało. I tak, nawet w cierpieniu, przeżyliśmy niemal mroczną epokę. Nasi przodkowie mieli dość mądrości. I jeszcze jedno. Na początku porównaliśmy rosyjskiego ducha do serca. Dlatego jeśli ludzie na Rusi zaczną się budzić i serce ożyje, wtedy ożyją pozostałe narządy i reszta ludzi. Dlatego czasami mówi się o pewnym szczególnym losie Rosji... Nie należy tego wszystkiego odbierać jako rusofilii i próby wyróżnienia narodu. Tu nie chodzi o narody i narodowości, ale o Ducha. Swoją drogą, my sami (autorzy eseju) mamy w sobie sporo krwi... Mówimy o przebudzeniu w Duchu. Być może przez ból... Poprzez prawidłowo (o czym mówiliśmy powyżej) odczuwany ból... Czy jesteś gotowy na przebudzenie??? A czy tego chcesz? [1] Istniał prajęzyk, była protocywilizacja i ta protocywilizacja nosiła.